13 maja 2015 roku nagle bez zapowiedzi w virtualu pojawia się niejaka Avril Blanchard. Pierwsze skojarzenie? Znana wszystim Meredith. Nikt jednak nie odważył się otwarcie rzucać oskarżeń i wszyscy cierpliwie czekali na rozwój wydarzeń. Tego samego dnia w stajni znalazły się cztery konie achał-tekińskie. Do 10 czerwca pokazało się tam kolejne dwanaście koni, w tym dwa miniaturowe kuce. Doczekaliśmy się nawet zawodów z okazji otwarcia, na które zapisało się kilka stajni. Kilka dni później niestety wszystko ucichło. Nie da się ukryć, że powtórzył się ten san motyw co ze stajniami Meredith. Na ponowny ruch na stajni musieliśmy czekać aż pół roku - wtedy Avril wreszcie opublikowała wyniki otwarcia. Pojawił się także kolejny ogier. I tyle.

Ponownie bez zapowiedzi stajnia umarła zanim w ogóle zaczęła normalnie funkcjonować. Tym razem Avril kazała na siebie czekać około siedmiu miesięcy. Trzy nowe konie w lipcu, jeden w sierpniu. I znów cisza. Z właścicielką nie ma żadnego kontaktu, nie reaguje także na komentarze innych, m.in. Esmeraldy i Agness, które zwróciły uwagę na to, że kilka koni z Fougère to powtórki. Nie widzimy też stajni na żadnych organizowanych przez inne osoby zawodach. O co chodzi?